Niniejszym zgłaszam swoją Wielką Improwizację do konkursu na najbrzydszy growbox na forum
Na początek oświetlenie. Lubię lampy LED, nie lubię świetlówek, o ile mi wiadomo temat nie jest zbyt przećwiczony więc wytypowałem się na królika doświadczalnego.
Trochę teorii:
Typowa biała dioda LED w tanich komercyjnych produktach to niebieska LED z nałożonym luminoforem, który wyłapuje część niebieskich fotonów i zamiast nich emituje fotony żółte. Wynikowe widmo, które dla ludzkiego oka sprawia wrażenie światła białego, wygląda tak (źródło - Wikipedia):
Długości fal są raczej niezmienne niezależnie od konstrukcji: maksimum przy 450 nm pochodzi z niebieskiej diody LED, a drugi "garb" jest generowany przez luminofor. Diody ciepłe i zimne różnią się proporcjami tych maksimów - jeśli nałożyć więcej luminoforu, więcej światła niebieskiego zostanie przerobione na żółte. Ale długości fal dla obu prążków pozostają niezmienione.
A jak to się ma do preferencji roślin? Wróćmy do Wikipedii:
Zielona linia przerywana oznacza absorpcję światła przez chlorofil - ale tylko w warunkach laboratoryjnych, przez roztwór chlorofilu w alkoholu etylowym, o ile pamięć nie zawodzi. W uproszczeniu, lewe maksimum (światło niebieskie) odpowiada za wzrost wegetatywny, maksimum prawe (światło czerwone) za kwitnienie. Specjaliści od hodowli egzotycznych ziół, którym zależy na obfitym kwitnieniu i małych rachunkach za prąd, są więc zwolennikami paneli LED złożonych z diod czerwonych i niebieskich. Na mój chłopski inżynierski rozum:
1. Ponieważ fotosynteza jest złożonym zjawiskiem (patrz wypadkowy wykres niebieski), ciągłe spektrum powinno być dla naszych pupilek zdrowsze niż tylko dwa wąskie prążki, czerwony i niebieski.
2. Sadzonki chili doświetlamy tylko na etapie wegetatywnym, więc niebieskie światło jest dla nas ważniejsze niż czerwone. Większość teorii i rozwiązań praktycznych krążących w necie pochodzi od hodowców innych roślin o innych wymaganiach
Krótko mówiąc, białe zimne diody LED powinny być całkiem przyjazne dla naszych krzaczków. Białe ciepłe nie mają sensu, tracimy sporą część promieniowania niebieskiego i zyskujemy bardzo niewiele promieniowania czerwonego.
Na podstawie tych głębokich filozoficznych przemyśleń kupiłem tuzin białych zimnych reflektorków LED w obsadce GU10, dających wg zapewnień sprzedawcy 460 lumenów z 5,5 W. Dane na pewno zawyżone, ale nie znów tak bardzo - skuteczność 84 lm/W nie jest szczególnie kosmiczna, a moje lampy są *naprawdę* jasne w porównaniu z innymi lampami LED, których używam w domu
Growbox ma powierzchnię 50 x 70 cm, więc w teorii powinienem otrzymać ponad 15 000 lm/m2.
Oświetlenie wygląda tak:
Na wszelki wypadek podłączyłem 4 puste oprawki, do których mogę włożyć dodatkowe lampy.
Pora na Wielką Improwizację.
Elementy składowe growboxa:
- Lampa (patrz powyżej): listewki 25x10 mm, gniazda GU10, wkręty 3x16 mm, wygospodarowany kabel
- Podwieszenie lampy: zrobione z 2 sznurówek i 4 zacisków do regulacji ściągaczy w kurtkach
- Podstawa: płyta paździerzowa 60 x 80 cm
- Ścianki: skrzynki kartonowe po owocach 40 x 60 x 10 cm z Biedronki (wystawione za kasami, każdy może wziąć) 9 szt
- Odbłyśnik: kupiona okazyjnie rolka ekranu zagrzejnikowego
- Montaż: taśma pakowa, taśma dwustronnie klejąca, jakieś kostki, śrubki, podkładki itp.
- Wentylacja: jeszcze nie gotowa, czekam na przesyłkę z 2 wentylatorkami 120 mm 12V
Koszty:
Lampy LED i oprawki wraz z dostawą: 166 zł (lampy po 11 zł)
Ekran zagrzejnikowy: rolka okazyjnie za 16 zł
Taśma pakowa: rolka 2,60 zł
Reszta wygospodarowana, więc zmieściłem się w 200 zł.
Podwieszone lampy:
Zawiesia linowe dla lamp (regulacja wysokości zawieszenia). Okrągłe otwory czekają na wentylatorki.
Pierwsze kiełki już zażywają kąpieli słonecznej, na razie z 4 lamp:
Autor postu otrzymał pochwałę