Witam,
Podczas przycinania roślinki zwykle pozbywamy się pędów, na których końcach dość często pozostają młode, dopiero co rozwinięte liście.
Jednakże fragmenty te są doskonałym materiałem do powielenia (sklonowania) naszej ulubionej roślinki.
Pierwszą próbę tzw. rozmnożenia wegetatywnego, bo tak to się fachowo nazywa, podjąłem jesienią ubiegłego roku, usiłując uratować choćby mały kawałek dwuletniego Bishop`a zaatakowanego mączniakiem. I choć walkę z chorobą powstrzymał dopiero kilkukrotny oprysk Topsinem, próby sklonowania papryczki wówczas mi się nie udały.
Szczęśliwie przyszła wiosna, a coraz to dłużej ogrzewany słońcem Bishop zaczął się dość mocno rozrastać, puszczając masę bardzo długich pędów, które szły nie koniecznie tam, gdzie bym tego chciał. Po przycięciu zostało mi kilka długich "lian" z dużą ilością świeżutkich młodych listków, które żal mi było wyrzucić. Postanowiłem więc spróbować raz jeszcze sklonować mojego Bishopa, ale tym razem robiąc to inaczej niż wcześniej.
Aby przekonać się co daje lepsze, a co gorsze rezultaty pozostałe po przycięciu gałązki pociąłem na ok. 10-20 cm kawałki (niektóre ciachając i z góry i z dołu) oraz pozostawiając na każdej z nich 1, max. 2 najwyższe listki. Niektóre części łodygi zostały przycięte tuż nad, inne tuż pod "kolankiem" (z którego wychodzi liść), inne pod oraz nad rozwidleniem. Część łodyżek ciąłem prostopadle, a część pod skosem.
Nie będąc przekonany, czy cokolwiek z tego będzie, włożyłem je do słoiczka, zalałem wodą prosto z kranu i postawiłem na lodówce, w miejscu widnym, choć raczej mało słonecznym.
Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka dni później sięgnąłem po słoiczek myśląc, że wszystko już padło i uschło, a moim oczom ukazał się nie tylko obraz soczysto zielonych liści, tak jakby dopiero co zostały one ścięte, ale i pierwszych bielusieńkich korzonków z ponad połowy przyciętych pędów!
Wnioski są następujące:- niektóre pędy tuż nad rozgałęzieniem mają u swej nasady niewielkie wypustki - i to one zdecydowanie pierwsze się ukorzeniają,
- łodygi cięte pod skosem przejawiały większe zdolności życiowe - nie więdły jak część ich ciętych pod kątem prostym odpowiedników,
- łodygi przycięte nad węzłem (rozgałęzieniem lub kolankiem listka) nieco lepiej się ukorzeniały niż te z pozostawionym na końcu węzłem, który zwykle szybko robił się brązowy,
- na ukorzenianym segmencie nie może pozostać zbyt wielu liści, gdyż brak systemu korzeniowego nie jest w stanie zapewnić wystarczającej ilości substancji do ich utrzymania - zostawmy jeden lub góra dwa możliwie najmłodsze listki,
- by utrzymać wyższą wilgotność i ograniczyć parowanie, na przycięte pędy można nałożyć "czapkę" z cienkiej foliowej torebki,
- z jednego kłącza spokojnie można zrobić wiele klonów - przy czym najlepiej jest ciąć je tuż nad rozwidleniem (lub liściem) pozostawiając 2-3 wolne segmenty zakończone jedną sztuką lub parą liści na samej górze.
Takie są moje obserwacje.
Myślę, że dokonując okresowego przycinania czasem warto dać szansę naszej papryczce na kolejnego jej klona zwłaszcza, gdy wysianie z nasionka nie wchodzi w rachubę (rzadki gatunek, brak nasion lub późna pora)
Autor postu otrzymał pochwałę