Cześć, mam na imię Piotr, jestem z Poznania i tak jak Wy ćpię kapsaicynę
Po roku przerwy od mojej pierwszej ogrodowej tragedii z chilli, które dało kilka owoców i habanero, które wypuściło kwiaty i nie chciało zawiązać nawet tyci papryczki, postanowiłem spróbować jeszcze raz. Tym razem hodowla domowa w jednej skrzynce o długości metra. Specjalnie zaplanowałem przesadzenie siewek po wykiełkowaniu do koryta docelowego, bo 2 lata wcześniej miałem problemy z przesuszaniem roślin w małych pojemnikach z powodu dużej liczby długich wyjazdów. Nasiona z Alledrogo - może ktoś z Was rozpozna swój charakter pisma
Wysiane jedynie po dwa nasiona z:
-carolina reaper
-buth jolokia
-scotch bonnet
-yellow drop
-piri - piri
Wiedziałem już, że papryka dobrze kiełkuje więc reszta nasion poszła do znajomych, którzy też zarazili się chorą miłością do kapsaicyny, a mają lepsze warunki - szklarnie i sporo terenu.
Kiełkowanie rozpoczęte w 2. połowie lutego - zamknięty pojemnik z wkładem z szarego papieru toaletowego zmoczony przegotowaną destylowaną i postawiony na ciepłym kaloryferze. Codzienne wietrzenie 20min do 1h.
Pierwsze wystrzeliło piri - piri, potem lemon drop, następnie carolina reaper (ale tylko jedna). Ostatnia odpaliła buth jolokia, a scotch bonnet, na którym zależało mi najbardziej postanowiło mnie olać i oba nasiona oddały kredki.
cdn niebawem.