Witam,
Nie do końca jestem całkiem nowym hodowcą ale natrafiłem na całkiem nowy problem w mojej uprawie.
Ostatnią szerzej zakrojoną uprawę chili prowadziłem w 2016. Było to głównie jalapeno i kilka odmian habanero.
Mogę powiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem i nie mogę narzekać na efekty.
W 2017 roku z powodu braku czasu nie wysiewałem nowych roślin a jedynie uprawiałem kilka przezimowanych czekoladowych habsów.
I tu zaczyna się problem. Przezimowane krzaczki praktycznie podwoiły swoje rozmiary i przynajmniej potroiły ilość papryczek z jednej rośliny.
Udało mi się zebrać średnio 800g z każdego "drzewka" z tym, że owoce były po prostu gorzkie.
W porównaniu z owocami, z poprzedniego sezonu były tak samo niezmiernie ostre i nieporównywalnie bardziej gorzkie.
Nieważne czy surowe, czy w sosie, czy chociażby jako jedna papryczka rozgotowana w strogonowie, ciągle było czuć gorycz porównywalną wręcz do piołunu.
W tym roku mam trochę więcej odmian i nie chciałbym powtórki z rozrywki. Dodam, że metody uprawy praktycznie się nie zmieniły.
Na wzrost używam biohumus i od czasu do czasu delikatny roztwór substrala do pomidorów, a od momentu kiedy chce żeby kwitły, odwracam proporcje i leje głównie zalecane dawki substrala.
W czym rzecz? Jedyne co przychodzi mi do głowy to gorycz wynikająca z przezimowania. Czyżby kwestia zakumulowania pewnych składników w ziemi?
Po przezimowaniu przesadziłem je do większych pojemników i dość porządnie przepłukałem ale nie wiem czy to wystarczyło.
Druga sprawa jest taka, że 3 doniczki z habsami miały bardzo dobrze, bo na zimne noce przenosiłem je do domu i ogólnie zażywały wiele więcej słońca niż rok wcześniej.
Czy możliwe, że miały 'za dobrze'?
Bardzo chętnie dowiem się gdzie leży problem. Z góry dziękuje za odpowiedzi i pozdrawiam!