Witak,
Leif napisał(a):Witajcie!
Jak się wam sprawują miniszklarenki? Zastanawiam się nad zakupem do kiełkowania i początków wzrostu roślin. Nie mam jakoś specjalnie wiele miejsca, więc jako początkujący spróbuję rozwiązań trochę spartańskich.
Mam fajną cieplutką i umiarkowanie wilgotną miejscówkę, która wydaje mi się fajna do kiełkowania, tylko ze światłem tam jest słabej... Muszę więc zapytać, czy nasiona
potrzebują światła żeby kiełkować? Podobnie jak elpegie zastanawiałem się nad przerobieniem akwarium w "szklarnię", jestem ciekaw sensowności takiego pomysłu i szans powodzenia.
Na większość z zadanych przez Ciebie pytań dosłownie przed chwilą odpowiedziałem
tutaj.
Pozwolę sobie skopiować pytania i odpowiedzi do części dla nowych hodowców - w sumie, tutaj jest lepsze miejsce, więc może ktoś jeszcze z tego skorzysta:
Wichura napisał(a):1. Czy namaczanie 24 godziny jest konieczne?
Nie. Nie jest konieczne, choć przyspiesza kiełkowanie przez dobre rozmiękczenie łupinki zapewnionym nadmiarem wody.
Czasami do "namaczania" stosuje się środki dezynfekujące (od H2O2 przez wywary z czosnku, a na środkach chemicznych np. przeciwgrzybowych kończąc), tak by nie przenosić patogenów z nasionka do ziemi.
I o ile takie de facto "zaprawianie" jest istotne przy dużej masowej produkcji rozsad, o tyle w warunkach amatorskich znaczenie tego jest mniejsze.
Wichura napisał(a):2. Kiełkowanie na wacie czy od razu w glebie?
Są różne szkoły. Ja jestem zwolennikiem kiełkowania na wacie (a dokładniej na ręczniku papierowym), gdyż w takich warunkach zachowane jest bardziej sterylne środowisko, proces zajmuje zdecydowanie mniej miejsca, masz możliwość wybrania najzdrowszych i najszybciej kiełkujących nasionek, nie "zaśmiecasz" materią organiczną substratu (ziemi) nie kiełkującymi nasionkami, na których rozwijać może się pleśń i chyba najważniejsze na wacie jesteś w stanie zapewnić zdecydowanie stabilniejsze warunki (temperatura i wilgotność) niż w doniczkach - a dla kiełkowania jest to kluczowe.
Wichura napisał(a):3. Co lepsze: stopniowo z waty, do rozsadnika, po czym małe doiniczki, średnie, duże its..czy minimum przesadzania?
Zdecydowanie stopniowo - z waty do rozsadnika/kubeczka, doniczki małej, docelowej.
Po pierwsze zaoszczędzasz miejsca, a po drugie odpowiednio stymulujesz rozrost systemu korzeniowego.
Wichura napisał(a):4. Sztuczne oświetlenie konieczne jeśli kiełki są na parapecie?
Nie, Na etapie kiełkowania zanim nie pojawią się pierwsze zielone części (liścienie) potrzeba wilgoci i ciepła - światło nie jest potrzebne.
Wichura napisał(a):5. Czy warto kupować mini szklarnię na balkon? Wiadomo że będzie tam większa temperature I wilgotność.
Na balkon chyba nie. Z mojego doświadczenia szklarenka bywa pomocna na wczesnym etapie siewek, aby zachować w miarę stałą wilgotność i temperaturę, a jednocześnie umożliwić dostęp światła przez przezroczystą kopułę. Na późniejszym etapie wzrostu roślina nie tylko dobrze sobie radzi na "powietrzu", a wręcz zamykanie jej w mocno wilgotnym i nieprzewiewnym środowisku może narażać ją na atak w szczególności chorób grzybowych. Duże papryki osiągają takie rozmiary, że na balkonie nie da się ich zamknąć w szklarence... no chyba, że masz oszklony zabudowany balkon
Co innego w gruncie - ale tam i warunki i możliwości są znacząco inne niż na balkonie.
Wichura napisał(a):6. Przy kiełkowaniu, stawiać pojemniki na kaloryferze? Oczywiście przy minimalnym cieple I izolacji.
Postaw je tam, gdzie będą miały stałą temperaturę najlepiej w okolicach 28*C.
Wichura napisał(a):6. Bawicie się w zapylanie czy zostawiacie to naturze? (wiem, to nie jest o początkach).
Papryki są generalnie samopylne. Do zapylenia wystarczy zatem naturalny ruch powietrza, grawitacyjne opadnięcie pyłku na pręcik.
Jak będziesz miał je na balkonie, to na pewno nie jedna pszczółka po nektar przyleci.
A jeśli będziesz chciał wspomóc zapylanie to wystarczy w okresie kwitnienia delikatnie pstryknąć w łodygę by poruszyć częścią naziemną i spowodować obsypanie się pyłku lub jak to ostatnio widziałem na jednym z filmików na YT po prostu "kopnąć w doniczkę"
Myślę, że wielu miłośników chili widząc otwarte kwiatki pogmera paluszkiem przenosząc pyłek z jednego kwiatka na drugi.
Trzeba tylko pamiętać, że robiąc to jednym pacem na różnych odmianach możemy spowodować ich pokrzyżowanie się, które objawi się w kolejnym pokoleniu (z nasionek owocu zebranych z tak zapylonego kwiatka). Słyszałem historie o bieganiu z patyczkiem do uszu, ale to już dla mnie jest perwersja - może jak się ma jedną lub dwie roślinki, to można się w ten sposób bawić, ale przy większej ilości chyba szkoda na tak wyrafinowane zabiegi czasu.
Pozdrawiam
Autor postu otrzymał pochwałę